niedziela, 28 lutego 2016

Recenzja #15 Nowicjuszka


Drugi tom Trylogii Czarnego Maga, opowiadający o losach dziewczyny ze slumsów pobierającej naukę w Gildii Magów.

Tytuł: Nowicjuszka
Autor: Trudi Canavan
Przekład: Agnieszka Fulińska
Wydawnictwo: Galeria książki

Nauka i podróże


Tytułowa nowicjuszka, Sonea, rozpoczyna swoją naukę na Uniwersytecie, jedynym miejscu w Krainach Sprzymierzonych kształcącym magów. Jako przedstawicielka niższej klasy społecznej niż reszta uczniów, narażona jest na wiele nieprzyjemności. Pod opieką swojego mentora, Rothena, stawia czoło obojętności nauczycieli i jawnej wrogości pozostałych nowicjuszy działających pod przywództwem Regina. Edukacja Sonei to jednak nie jedyny wątek obecny w tej książce. Dannyl, przyjaciel Rothena, zostaje mianowany na ambasadora gildii w Elyne i rozpoczyna swoją podróż po Sprzymierzonych Krainach w poszukiwaniu starożytnej magii. W międzyczasie Wielki Mistrz Gildii Magów zaskakuje wszystkich swoją decyzją: postanawia zostać mentorem Sonei. Jakie są powody jego zachowania? Czy opieka najpotężniejszego człowieka na Uniwersytecie pomoże dziewczynie ze slumsów w kontaktach z innymi nowicjuszami?

Przeżyjmy to jeszcze raz


Jako że jest to już drugi tom trylogii, spodziewałem się że akcja od razu ruszy z miejsca. Niestety Trudi Canavan mnie rozczarowała, dodając kilka stron streszczających najważniejsze wątki Gildii Magów. Może nie byłoby to dla mnie tak drażliwe gdybym przeczytał te książki w dużym odstępie czasu, ja jednak połknąłem je jedna po drugiej i te parę stron było, w moim odczuciu, zbędne.

Dziewczyna kontra reszta nowicjuszy


Podczas gdy sytuacje dręczenia Sonei przez innych nowicjuszy są świetnie napisane, irytowało mnie zachowanie głównej bohaterki. Podczas gdy wrodzy jej uczniowie wtargnęli do jej pokoju w Domu Nowicjuszy, wezwała mentalnie na pomoc innego maga. W innych przypadkach ataków na terenie Uniwersytetu pozwala sobą pomiatać, nie informując nikogo o swoich problemach i nie dając magom żadnych dowodów, dzięki którym mogliby oni ukarać krnąbrnych nowicjuszy. Z jednej strony za takim zachowaniem przemawia fakt, że z powodu poznania tajemnicy Wielkiego Mistrza, nie może pozwolić na sprawdzenie swojej prawdomówności przez czytanie w myślach żadnemu magowi, oprócz administratora Lorlena. Nie mogłaby więc zwrócić się do niego o pomoc?

Co jest złego w czarnej magii?


Niezrozumiała jest dla mnie nagła zmiana stosunku administratora do Wielkiego Mistrza. Przez wiele lat byli przyjaciółmi, a Lorlen po uzyskaniu informacji że jego towarzysz praktykuje czarną magię, całkowicie zmienia do niego stosunek. Skoro zna go od tylu lat powinien mu bardziej ufać. Wbrew logice administrator biernie czeka przez kilka miesięcy na rozwój wypadków zamiast rozmówić się ze starszyzną Gildii i skonfrontować z Wielkim Mistrzem. Nie ma też informacji dlaczego ta czarna magia jest taka zła, skoro każdy mag ze swoją mocą mógłby bez trudu zabić człowieka. Autorka wielokrotnie podkreśla że magia ma niszczycielki charakter. Zresztą, na początku pierwszego tomu magowie zabijają bezbronnego chłopaka. Niechcący, ale jednak.

Kilka wad, ale co z tego?


Większość tej recenzji to wady tej książki, mimo to uważam ją za interesującą lekturę, być może nie wybitną, ale trzymającą wysoki poziom. Pomimo braku logiki w niektórych miejscach, można miło spędzić przy niej kilka godzin.

Ocena książki: 4,5/6

czwartek, 18 lutego 2016

Recenzja #14 Gildia Magów

W kolejności chronologicznej druga już książka opowiadająca o losach Kyralii, jeżeli chodzi o kolejności wydania- pierwsza.


Tytuł: Gildai Magów
Autor: Trudi Canavan
Przekład: Agnieszka Fulińska
Wydawnictwo: Galeria książki

Dziewczyna ze slumsów


Imardin jest stolicą Kyralii, w jego obrębie swoją siedzibę mają król oraz, co ważniejsze, Gildia Magów. Jest to dość zamknięta instytucja, wstęp w szeregi magów mają wyłącznie wysoko urodzeni, posiadający ukryty talent magiczny. Taki od lat ustalony porządek burzy dziewczynka ze slumsów, Sonea. Podczas dorocznej czystki, wydarzenia podczas którego magowie na rozkaz króla wyrzucają najbiedniejszych mieszkańców Imardinu poza obręb murów miejskich, uwalnia się jej moc. Magowie, nieprzyzwyczajeni do takiego rodzaju sytuacji, podczas próby uchwycenia dziewczyny, nieopatrznie zabijają niewinnego chłopaka. Sonei udaje się uciec, dzięki pomocy przyjaciół skutecznie ukrywa się przed magami. Rozpoczyna się wyścig z czasem, bowiem magowie muszą odnaleźć dziewczynę, zanim straci kontrolę nad swoją mocą i zniszczy miasto.

Miasto a Gildia


Mamy tu młodą dziewczynę z niższych warstw społecznych, która odkrywa w sobie moc niedostępną zwykłym ludziom. Mamy tu także starszego maga, o dobrym sercu, który postanawia stać się mentorem dla naszej bohaterki. I w końcu mamy złego maga, który nie może zdzierżyć że gildia mogłaby przyjąć w swoje szeregi kogoś takiego jak Sonea i postanawia zdyskredytować ją w oczach starszyzny i pozostałych magów. Może brzmi to nieco sztampowo, ale autorka dobrze napisała tę książkę i w ciekawy sposób przedstawiła te postacie. Opis Gildii pozwala wczuć się w to miejsce, panuje tam atmosfera wiedzy i mocy. Nieco gorzej ma się sprawa z miastem. Podczas nielicznych wędrówek Sonei po ulicach, czy to slumsów czy wewnątrz murów, miasto nie jest żywe. Stolica kraju powinna być zatłoczona i przynajmniej trochę wielokulturowa, tu tego nie czuć. W dodatku, dzięki mapom dołączonym na początku książki, zobaczyć możemy że mamy do czynienia z miastem na planie koła. Kojarzy mi się to bardzo z Cesarskim Miastem z serii gier The Elder Scrolls.

Król a Gildia


Nie bardzo rozumiem jaką rolę pełni Gildia w Kyralii. Mamy tu jedynie przykład czystki, a także w pewnej rozmowie wspomniane jest, że oczyszczają przystań i leczą chorych (za odpowiednią cenę, oczywiście). Magowie-wojownicy nie mają z kim walczyć, bowiem Kyralia nie posiada zewnętrznych wrogów. Jako że magowie prawdopodobnie na siebie nie zarabiają, to jaki jest sens utrzymywać taką zgraję ludzi? Czyżby król bał się buntu i detronizacji, skoro pakuje pieniądze Kyralii w, szacunkowo, ponad setkę magów i uczniów? Trudi Canavan niestety tego nie sprecyzowała, nie skupiła się także na konfliktach klasowych, tylko powierzchownie je opisując. Na kartach książki możemy spotkać takie zwierzęta jak fareny, mulloki, rassooki. Wszystko byłoby w porządku, w powieściach fantasy można przecież spotkać nowe gatunki zwierząt, gdyby nie fakt, że opis tych stworów to opis naszych swojskich pająków, sów, kur. Po co nadawać inne nazwy znanym stworzeniom?

Przeczytać w odpowiednim momencie


Po raz pierwszy przeczytałem to przed książkami Terrego Pratchetta, przed większością książek Stephena Kinga, przed Pieśnią Lodu i Ognia. Wtedy Gildia Magów zrobiła na mnie duże wrażenie, mam też do niej z tego powodu pewien sentyment. Gdybym zabrał się za to po lekturze wymienionych przeze mnie dzieł, prawdopodobnie nie spodobała by mi się za bardzo. Polecam tę książkę ludziom, którzy zaczynają swoją przygodę z fantasy, lub którzy szukają nowego fantastycznego świata.


Ocena książki: 4,5/6

Follow my blog with Bloglovin